Zwyczaje Wielkanocne na Śląsku Opolskim..

Z Panią Bernadeta Pospieszczyk uczestniczką Klubu Opolskiego Seniora rozmawiała Agnieszka Stąpor. Rozmowa dotyczyła zwyczajów wielkanocnych kultywowanych na Śląsku Opolskim.

Wszystko zaczyna się od palenia żuru ( w Wielką  Środę ). W różnych okolicach Opolszczyzny , zwyczaj ten przybiera różną formę, a mianowicie mieszkańcy wsi wyruszają wieczorem na procesję ze światłami  na „szukanie Jezusa w Ogrójcu”. Ta forma obrzędowości ludowej w Wielką Środę została w pełni zaakceptowana przez Kościół katolicki. Palenie żuru jest starym zwyczajem, który polegał na bieganiu po polach z zapalonymi miotłami po to, aby „zboże lepiej rodziło”. Palenie żuru było symbolicznym pożegnaniem z postem lub z tym co stare i niepotrzebne.

W Wielki Piątek kończono przygotowania do świąt i malowanie pisanek.

W Wielką Sobotę oprócz święcenia pokarmów było całowanie „Ponbóczka” 

W Niedzielę Wielkanocną po powrocie do domu  zasiadano do śniadania, bowiem wszystkim dawał się we znaki długi post. Na stole czekały tylko święcone potrawy. Zanim jednak złożono sobie życzenia każdy z domowników musiał skosztować chrzanu. Ten gest miał upamiętniać fakt, że Chrystus przed śmiercią pojony był octem i żółcią.

Zwyczaj dzielenia się jajkiem praktykowany był na Opolszczyźnie. Jajko dzielił z reguły gospodarz, rozdając każdemu po kawałeczku. W niektórych miejscach dzielenie odbywało się według utartych reguł – najpierw gospodarz dzielił się z żoną, potem z dziećmi według starszeństwa. W niektórych wsiach powtarzano przy tym formułkę „Jakbyś się straciół, to se ino przypomnij z kim żeś to w Wielkanoc jakiem się dzielił”. Wierzono bowiem, że kto zje święcone jajko, temu nie przydarzy się nic złego.

Prócz chrzanu i jajek na wielkanocnym stole nie mogło zabraknąć chleba, soli, wędzonki czy babek zwanych buchetkami. Prócz tego  pieczone mięso przyrządzone nieraz w postaci wielkanocnego baranka oraz masło i szynkę.

Resztek niezjedzonych posiłków nie można było wyrzucać. Jajko trzeba było zjeść do ostatniej kruszyny , a skorupki zakopać w ogródku „aby wszystko dobrze rosło” lub dać kurom, „aby dobrze niosły”.

Pamiętamy też , że dzieci otrzymywały drobny podarunek ( zazwyczaj słodycze) od „Zajączka” W tym celu po śniadaniu wielkanocnym domownicy udają się na poszukiwanie ukrytych prezentów.

W Poniedziałek Wielkanocny zaczynano od zabaw. Najstarszym zwyczajem jest oczywiscie śmigus-dyngus. Dyngus znaczyło otrzymywać wykup, a śmigus uderzanie gałązkami. Młodzi chłopcy, przechodząc przez wieś z wiadrami wody, polewali nią napotkane  dziewczyny. Im ta była bardziej mokra, tym większym cieszyła się powodzeniem. Za oblanie należał się wspomnany dygus. Z reguły były nim pięknie zdobione kroszonki, często z napisem: „Kogo miłuję, Temu jajuszko daruję’.

Dziękuję za rozmowę Pani Bernadeto i życzę wszystkim zdrowych Błogosławionych Świąt Wielkiej Nocy.

#FunduszeUE